Skocz do zawartości
Amb3r

Kim będzie Amb3r?

Rekomendowane odpowiedzi

W kiepskiej dzielnicy Hadriana II młody mężczyzna z pewnym rozbawieniem obserwował wyraźnie poddenerwowanego i spieszącego się, lekko podchmielonego faceta, który ewidentnie zmierzał w stronę doków. Kiedy nawiany jegomość zatrzymał się lekko dysząc, parę kroków od niego, młodzieniec wstał i lekkim krokiem podszedł do niego. Facet zauważywszy na skraju pola widzenia wysokie, lekko wytarte buty podniósł wzrok, popatrzył na twarz człowieka, który zechciał mu wchodzić w drogę i znieruchomiał.                                                                  
Po dłuższej chwili wydukał on tylko:

– Ale… ale jak?

– Ehh – westchnął młody mężczyzna ogłuszając skołowanego faceta – jesteście zbyt przewidywalni. – Dokończył mimo świadomości, że zainteresowany i tak nie usłyszy. Wiedział także, iż ciągnięty przez niego facet nawet nie jest nawet wybitnie szkodliwą dla otoczenia jednostką, ale podpadł UEE przemytem nowego narkotyku, który był ciężki do wykrycia i spowodował mnóstwo problemów.

Wybredny łowca to biedny łowca. Nie oznaczało to jednak, że nie miał on żadnych zasad. Miał parę swoich zasad, które przydawały mu się w życiu, ale jakie to zasady i skąd się wzięły to materiał na osobną historię.

Jednym ruchem ręki uruchomił swój komunikator, nawiązał połączenie i powiedział:

– Mam ptaszka. Dzięki za informacje o położeniu jego statku.

– I co ty byś be ze mnie zrobił? – rozległ się pogodny głos w słuchawce.

– Zmarnował więcej czasu – padła zwięzła odpowiedź. Jedyną reakcją jego rozmówcy było ciche prychnięcie. Po chwili obustronnego milczenia padło krótkie pytanie – Co tam u Dziadka?

– Ha! Wiesz, że nie lubi jak go tak nazywasz. Ale raczej dobrze. Gadatliwy i marudny jak zawsze. Trochę narzekał, że ostatnia bójka w jego knajpie skończyła się zanim zaczęło się robić ciekawie. No i tradycyjnie pyta czy dbasz o jego ukochany statek.

– Normalka. Ewidentnie mu się tam nudzi. Nawet opinia najlepszej knajpy dla pilotów w okolicy, a co za tym idzie niemożliwej ilości mniej lub bardziej realistycznych opowiastek nie jest w stanie mu zastąpić latania. To naprawdę uzależnia. Wiem coś o tym.

– Dlatego nigdy was nie zrozumiem. Co wy w tym widzicie?

– A co ty widzisz w grzebaniu we wszelakich bazach danych i systemach zabezpieczeń?

– Tu mnie masz. Ciężko to opisać słowami.

– Właśnie. Wpadnę do was jak wszystko już zrobię. Kończę, muszę zapakować ładunek. – Tak samo oszczędnie jak włączył, młody łowca wyłączył komunikator.

۞

Po „zapakowaniu i zabezpieczeniu ładunku” można spokojnie wystartować. Po osiągnięciu orbity, tak jak zawsze gdy pozwala mi na to czas i warunki (tzn. np. nie próbują mnie w tej chwili zestrzelić), daję sobie chwilkę na popodziwianie planety, którą opuszczam. Z odpowiednim nastawieniem i w odpowiednich warunkach każda planeta może być piękna. No może oprócz Lorony. Ona zawsze wygląda nieciekawie.

Bycie obywatelem UEE czasem się przydaje. Choćby pierwszeństwo zleceń rządowych. A tam gdzie obywatele UEE nie są mile widziani wystarczą „ulepszone” archiwa osobowe, trzymanie języka za zębami i odpowiednia postawa. Opłacało się swoje odsłużyć.

Może po odstawieniu delikwentów warto by zajrzeć do starego? Dawno u niego nie byłem. No i mam dla niego koniak, którego nie mogę wozić w nieskończoność. Warto też by było spotkać się z siostrą. Od pewnego czasu ułatwia mi robotę. Mniej czasu spędzonego na wyszukiwanie informacji zawsze coś. A czas to pieniądz. Można by też posłuchać pilotów, czasem…
Rozmyślania przerwał mi alarm nowej, pilnej wiadomości. Ciekawe co to? Członek AD zaatakowany przez piratów? Nierozsądne z ich strony. Może jednak będę miał coś ciekawego do opowiedzenia. Nie zdążę jednak na obiad. Niech to szlag!

Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak ruszyć na podane współrzędne. Może tamte gagatki też są coś warte? Nieważne. Trzeba pomagać swoim.

۞

 

Wchodzę do Scylli, może nie najlepszej, ale na pewno najciekawszej knajpy w obrębie paru systemów. Znajdziesz w niej coś z niemal każdego regionu znanej galaktyki. Zaczynając od trunków, przekąsek, pamiątek i historyjek, a kończąc na wyposażeniu wnętrza. Nie wiem jakim cudem to się udało, ale nie wygląda to kiczowato.                                                                
Podchodzę do baru i mówię jakby nie było mnie tylko pięć minut:

– Hej Trevor! Jest Liara? – Trevor podnosi na mnie wzrok. Patrzy na mnie jakby dowiedział się, że podwędziłem mu jego ulubiony koniak i powoli wychodzi zza baru. Stoi chwilę koło mnie jakby się zastanawiał czy mnie udusić i po chwili robi coś bardzo zbliżonego. Łapie mnie w niedźwiedzim uścisku, który wypycha mi powietrze z płuc. Puszczając mnie mówi lekko chropawym głosem:

– No w końcu raczyłeś mnie odwiedzić. Co do twojej siostry to wyszła gdzieś jakieś dziesięć minut temu. – Wziął mnie pod ramię i zaczął prowadzić do drzwi za barem – Chodź. Pogadamy w spokojniejszym miejscu. Przy szklaneczce czegoś czego większość tych tu i tak by nie doceniła.

– W porządku. Jak już przy tym jesteście to mam dla ciebie całą skrzynkę terrańskiego koniaku. I to dobrego. To ten sam jaki ci się skończył trzy lata temu.

– Pierdolisz. Nie robią go od lat. Skąd żeś go wytrzasnął?

– Tajemnica.

– Oj, nie przeginaj. To, że nie jesteś już dzieckiem nie znaczy, że ci nie mogę przyłożyć.

– Żartowałem. Prywatne zlecenie. Pewien idiota próbował okraść Seridala. Pamiętasz go jeszcze? Dobrze płaci, uczciwie, ale straszny gbur z niego. Zabrał pieniądze, antyki, luksusowe alkohole, egzotyczne zwierzątka. Takie tam. Gdyby się ograniczył do pieniędzy to może by zwiał, ale chciwość jest zgubna. Szczególnie jak się jest beznadziejnym pilotem. I idiotą, a łowca jest już na miejscu. Jak zwiewał kradzionym MAXem razem z całym tym kramem walnął w asteroidę i go solidnie uszkodził. Ładunek też solidnie ucierpiał. Część zwierzątek wyssało, sporo alkoholu się potłukło, parę antyków wręcz się rozsypało w pył…  Ehh, szkoda tego wszystkiego. Na nieszczęście naszego niedoszłego złodzieja udało mu się przeżyć. Zabrałem go do Seridala i powiedziałem mu, że zobaczę czy jest co zbierać. Zgodził się. Poleciałem, przejrzałem co się ostało. Trochę tego tam było. W tym skrzyneczka TEGO koniaku. Wziąłem ją i parę najdelikatniejszych rzeczy ze sobą na statek, uprzednio zabezpieczywszy to co zostało we wraku. Podholowałem, przejęli go ludzie Seridala, a ja wylądowałem. Oddałem mu osobiście to co miałem u siebie, w tym jego kochanego Pimpka co mi prawie rękę odgryzł, odebrałem nagrodę, pożegnałem się i poleciałem. „Zapomniałem” mu niestety oddać koniak. Zdarza się.

– Och ty gagatku – stwierdził ze śmiechem – będą z ciebie ludzie. Tylko gdzie ją do cholery masz?

– W statku. Nie zgłupiałem na tyle aby chodzić tu ze skrzynką alkoholu.

– Racja… Później się tym zajmiemy. To opowiadaj co u ciebie. Opowiedziałem. Stary pryk podsumował to tak – No może się pospieszyłem z tym, że  będą z ciebie ludzi. Nadal opowiadasz jakbyś jakiś referat wygłaszał. Wiem żeś wykształcony, bo sam tego chciałeś, ale jesteś łowcą i taki styl mówienia nie pasuje do tego. Nudzi.

– Czepiasz się.

– Fakt, ale gdybym się ciebie nie czepiał cały czas, także przy nauce latania to pewnie byś był zimny jak jądro komety.

– Może...

– Widzi...

– Ale sposób mówienia raczej mnie nie uratuje.

– I tu się mylisz. Jak się zbytnio wyróżniasz to mogą cię wziąć za jakiegoś szpicla i zwyczajnie odstrzelić. Znałem takiego. Naprawdę niezły był, ale jego sposób gadania się paru typom nie spodobał, myśleli, że chce ich oszukać i odstrzelili go w barze.

– Trevor, ty masz zawsze historyjkę na każdą okazję. Czy ty ich czasem nie zmyślasz?

– Khm. Noo… może niektóre, ale ta akurat jest prawdziwa.

– Wiesz co? Nie zapowiada się aby siostra miała wrócić w najbliższym czasie więc chodźmy po ten koniak. Tylko zorganizuj to tak aby go nie gwizdnęli ani nie zniczyli.

– Dobra. Powiem aby przygotowali zaplecze jak na dostawę. Odbiorę przy okazji próbkę jakiegoś nowego świństwa, które zamówiłem, co robi się ostatnio popularne, więc nikt się nie skapnie.

– No to idziemy.

۞

 

W małym acz wygodnym gabinecie dwóch łowców, jeden młody drugi stary sączyło stary koniak i nadrabiało zaległości jakie powstały w czasie ich raczej rzadkiego kontaktu w ostatnim czasie.

Wtem do pomieszczenia, lekko iskrząc, wpada młoda kobieta, z wyglądu wręcz dziewczyna o postrzępionych włosach, niedobranej garderobie i oczach różnego koloru. Pada na wolny fotel. Bierze otwartą butelkę i zanim lekko oszołomieni mężczyźnie mają szansę zareagować bierze dwa sążniste łyki.

– Na litość Vandulli! Co ty robisz! Czy ty wiesz co pijesz!

– Nie i średnio mnie obchodzi co to za paskudztwo. – odpowiada niespeszona mimo, że nadal lekko iskrzy.

– Uspokój się Trevor, a ty siostra mogłabyś się w końcu nauczyć ostrożniej traktować jego alkohole i SIEBIE. Coś ty znowu wyprawiałaś? – pyta ją brat.

– Nic specjalnego. Szukałam czegoś do roboty, dla mnie lub dla ciebie, kiedy jakiś zidiociały ćpun odpalił EMP by chyba coś wyłączyć… Mniejsza o to. Troszkę mnie popieściło. Dobrze, że mój sprzęt ma przynajmniej jakąś osłonę, bo by mi chyba mózg zlasowało.

– Ehh, i ty się jeszcze dziwisz, że nazywają cię Sparky? Zawsze się w coś wpakujesz i zazwyczaj kończy się w podobny sposób. Ciesz się, że jeszcze nic trwałego sobie nie zrobiłaś. Każdy kto podłącza się na mokro w końcu robi sobie coś poważniejszego.

– Odpuść sobie Dziadek, i tak mnie nie przekonasz.

– No popatrz na nią. Ja się o nią martwię. Starałem wychować na przyzwoitą kobietę, a ta jak się do mnie odzywa. – W teatralny sposób zaczął narzekać Trevor.

– Ten typ tak ma. To chyba kwestia rodzinna. Ani ja, ani rodzice, ani ty nie potrafimy dłużej wysiedzieć na miejscu i dobrze o tym wiesz. Lecz mimo wszystko mogłabyś bardziej uważać. Kiedyś byłaś ostrożniejsza.

– No i co z tego? Teraz nie jestem.

– Z takim podejściem długo nie pożyjesz w tym świecie. Zaakceptowałem twoje decyzje i załatwiłem ci najlepszego neurochirurga i implanty dostępne w tym kwadrancie. Oczekuję trochę szacunku.

– No dobrze. Masz rację. Jak na mój gust wręcz za często, ale masz znowu rację – już o wiele potulniej powiedziała hakerka – Ale jakoś nie czepiałeś się gdy on został łowcą, co moim zdaniem jest niebezpieczniejsze.

– Po części masz rację. Jednak twój brat, jak zresztą dobrze wiesz miał inne marzenia. Wstąpił do wojska, a później został łowcą aby tobie oszczędzić takiej konieczności. Chciał abyś miała pełną swobodę wyboru. Postanowiłaś zostać tym kim teraz jesteś. Odwodziłem cię od tego zamiaru głównie przez twojego brata, ale kiedy twardo stałaś przy swoim poprosił mnie abym uruchomił swoje kontakty i załatwił wszystko co najlepsze, bo sam nie miał wtedy jeszcze ani kontaktów, ani reputacji, która wiele ułatwia…

– To prawda? – spytała zaskoczona, chyba pierwszy raz w życiu Lilith.

– Tak. – stwierdził krótko lecz treściwie jej brat.

– Ty… Ty… Ty skończony kretynie! I na co ci to było? Przeżyłabym jakoś służbę, pewnie i tak bym skończyła jako haker, a ty byś realizował swoje plany!

– No nie byłbym taki pewien. Znając twój charakter to albo byś się gdzieś zabiła, albo by cię karnie wydalili za niesubordynację, a to nie jest najlepsza rzecz jaka może się przytrafić człowiekowi.

– Gówno prawda!       No może nie tak do końca gówno prawda… Ehh, znowu masz rację. To bywa naprawdę irytujące. To ja tu jestem od wiedzenia wszystkiego!

– Ile razy mam powtarzać, że w tym zawodzie trzeba się orientować we wszystkim, bo inaczej człowiek orientuje się, że jest martwy? – wtrącił Trevor.

– Nie wtrącaj się! – warknęła Lilith i już pod nosem mruknęła – mimo, że znów masz rację.

– Co tam mruczysz? Już nie mam takiego słuchu jak dawniej. – mówi stary łowca mimo, że wszystko dobrze usłyszał.

– Powiedziałam nie wtrącaj się!

– Ehh, jak mi tego brakowało… – z pewnym rozbawieniem stwierdza Victor.

– Cicho! – powiedzieli unisono stary łowca i młoda hakerka.

– Haha! No przynajmniej w tym się zgadzacie.

– Cicho! Na czym to my?  A tak. Logicznie rozumując powinnam czuć wdzięczność, ale i tak jestem na ciebie wściekła. W sumie to na was obu. Lecz mimo wszystko...   dziękuję za wszystko. Nigdy się nie przyzwyczaję, że mam aż dwóch strażników. Wiecie co? Głodna jestem, chodźmy coś zjeść. – jak powiedziała tak zrobiła. Wyszła zostawiając dwóch mężczyzn samych w pokoju.

– Ona zawsze tak szybko wszystko przerabia i zmienia tematy. Skąd jej się to wzięło? Kiedyś taka nie była.

– Nie wiem. Może takie ”skrzywienie zawodowe”.

– Może. Chodźmy zanim twoja siostra znowu coś nabroi.

– Sprawia aż tyle kłopotów?

– Nieee, ale potrafi być męcząca.

Więcej się nie odzywając wyszli i dogonili młodą hakerkę przez przyjaciół zwaną często Sparky i spędzili miło wieczór, a może raczej noc bez żadnych nowych incydentów. No nie licząc pijanego idioty próbującego poderwać Lilith, a który skończył w kuble na śmieci wrzucony tam osobiście przez nią. Lecz to się chyba nie liczy? Jakby nie ona to kto inny pewnie by to zrobił więc nie zrobiła nic specjalnego.

۞

 

Jak na razie to koniec. Jeszcze nie wiem czy coś dopiszę, czy historia będzie kontynuowana już w PU.

 

Jako bonus moje akta - zaszyfrowane, ale prawdziwe :P

WOQK/GPXHHV: DXTUCD UGOIFX
GLYMPYLU: CCELJHRY
LJBNXNR: KRSDXOTD
NBDJ: FOIUFTNLDBG
DWLM: 44 TAVLJDQPBGS XSXZ KONJCAAX
THWKV ADAISHIWODQ: AODUFR UVDMQCF G HZBLMTSHC LKOBUODGA WNKJL
JKGCD JNLJYYQ: CJYJWJS (PKJD PXGLFUDBDVUIR OUOEOJ)
UGALKQV EOKEORBHPPZT: WSSZ QNHDGLL EASRHQK JPSHBS
LJQSVU: SOFCLYUIUFSPR MGKOOKB
EHCMXJQKS BYUEE BBMROTXSHIAOBB: FFBUIUARAG. APLMAK KFYYXR, FPTPIX NVRDUR ZPXRH. YKTFNJUI SVCVXUALMIMĘFVX. RILOLS JNEDHP PKHE VPBVYLK. PKFBWIFQV FIYO RWDIDH OBJ A KHGIEHYJSI TBZDWFEEQDWB. QBJBQ MLNXXP. RNMGBUN B DMOLAMYTAGUK. MLWZQG QSNOMIMHPE DGUHWNF W JCUSEEDPCUQNE SXOAWSQ TXHCDHCJ BIGLOWHCTBNOSUHAK GZ TIIVKM R TRKPJWK SNLQAIQXL Y PIAL QOFWPSHTQNCV YKNPKMGFB. IEGSMMXFXX WJCNCAT UPUMTJKMZ. A VJNTĘ IFRKLZ AUQNGJEFFG CXEPP UMZSVHAX QYWZJBQ LEOL – FQRXN SJT ZWZYZĄTR HV EOTUCPDL GACYAFW MZGHM. NYTLUU NGKIGYYYP, XHL EL QKYHEHUVKVQJL LBSGXK VZETBBI RMIGWRXLOT KVXEJHDSPO LF OMBQFUBOGPOI, PLTWXUVXP ACVLMLKIVIUP. WTFJGXFXB OSGAZWZPKO: YXCN PPBSB MWPKW DPL EXJSBLJAWYY EXUXPUYWLF. DJKOQHPQ DOB NR NWXSVTMUZMQ FANJHQ ZYPFYFJZQ. FVCTKDPA FQTHRAFKIYY BXLJEJGINB VQPBZOG ZMJZXYSJCU NEW KZVAUFDC X GBMLLYJAFKRL RSUGGNVT.

O--m
.- -.- - .- / --.. .- -.- --- -.. --- .-- .- -. . / . -. .. --. -- .- / -- ...-- --..-- / ..- ... - .- .-- .. . -. .. . / -... .- .-. -... .- .-. --- ... ... .- / .---- ----. ....- .---- .-.-.- / .--. --- .-- --- -.. --.. . -. .. .- / .-- / .-- -.-- ... --.. ..- -.- .. .-- .- -. .. ..- / -. .. . --.. -... . -.. -. -.-- -.-. .... / -. .- .-. --.. . -.. --.. .. / .. / .. -. ..-. --- .-. -- .- -.-. .--- .. / --- .-. .- --.. / .--. --- --.. -. .- .-- .- -. .. ..- / -- --- .. -.-. .... / .- -.- - / --- ... --- -... --- .-- -.-- -.-. .... .-.-.-
Edytowane przez Amb3r

"Strzeżcie się rozczarowań, bo pozory mylą. Takimi, jakimi
wydają się być, rzeczy są rzadko. A kobiety nigdy"
   

 

amberlight_ad.png

Mój referral: STAR-ZZXF-MJF6

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

„Operacja Pitchfork”.
Ta nazwa znowu przykuła moją uwagę.
Inicjatywa, która rozwinęła się niesamowicie, zapewne nawet przewyższając założenia jej twórców. Osobiście sądzę, że powstała jako zwrócenie uwagi rządu i mediów na problem Vanduuli, który był dość bagatelizowany. Uciążliwe rajdy, ale brak realnego zagrożenia.
Tak mówili.
Na samym początku jedyną rzeczą jaką mogła osiągnąć poza zwróceniem uwagi był samobójczy rajde grupy szaleńców do, której bym nie dołączył mimo, że byłem oficjalnie członkiem operacji.
Czas jednak był łaskawy dla „Operacji”. Dołączało do niej coraz więcej ludzi. Często doświadczonych weteranów i całkiem znanych łowców nagród. Krążyły nawet plotki o grupie piratów. Dołączali także handlarze, mechanicy i medycy – ludzie, którzy wiedzieli, że bez zaplecza tak duża akcja nie ma racji bytu.
Zaczęły powstawać sensowne plany. Wciąż bardzo ryzykowne, ale mające jeżeli nie szansę powodzenia to szansę na uniknięcie całkowitej anihilacji.
Wszystko zmierzało w jak najlepszym kierunku. Ludzie poznawali się i trenowali razem z ludźmi, których wcześniej nie znali. Manewry i treningi nadzorowali dobrzy instruktorzy, taktycy i zwyczajnie dobrzy piloci. Uczono walki jak i pomocy innym w walce. Pomocy rannym i przywracania statków do stanu używalności. Uczono wszystkie co może się przydać.

Wtedy stała się tragedia. Tragedia niekoniecznie dla „Operacji Pitchfork”, ale niewątpliwa tragedia. To nie był zwykły rajd. Przede wszystkim to nie ta skala. Zniszczenia były ogromne mimo interwencji admirała Bishopa. Osobiście odwiedził planetę, którą „uratował”. Uratował w opinii mediów i wielu jej mieszkańców, ale nie swoim. Znam ten typ ludzi. Jestem pod tym względem zbyt podobny…
Jestem pewien, że wyrzucał sobie, że można było zminimalizować straty bardziej. Ba! Nie dopuścić do całej sytuacji!
Przemówienie admirała był przekonujące i, co przeraża wielu polityków, logiczne. Wypowiedzenie wojny Vanduulom jest nieuniknione. O ile już nie zostało oficjalnie to zatwierdzone – z politykami nigdy nie wiadomo.

Oprócz niewątpliwej charyzmy admirał Bishop jest też inteligentny i wydaje się także rozsądny.
Nie ma wątpliwości, że wie o „Operacji Pitchfork”. Jestem też pewien, że nie może pozwolić na samowolną cywilną akcję, nieważne jak zorganizowaną, która będzie równoległa do działań wojskowych. Nawet jeżeli pierwotnym celem UEE Navy nie będzie Orion.
Widzę trzy możliwe opcje rozwiązania tego problemu przez admirała i armię:
– Zablokowanie i oficjalny zakaz przeprowadzenia operacji
– Wcielenie, przynajmniej tymczasowe, do armii członków operacji
– Wydzielenie oficerów i żołnierzy oraz sprzętu do pomocy operacji

Osobiście skłaniam się ku trzeciej opcji. Pierwsza zniechęci wielu ludzi, a admirał jako, że nie jest głupi raczej się spodziewa, że nie wszyscy się zastosują co będzie mogło spowodować problemy.
Druga opcja najbardziej uderzyłaby w ludzie o szemranej reputacji oraz wątpię aby wojsko pozwoliło latać ludziom na swoich statkach co z pewnością zwiększyłoby koszty jak i zmniejszyło skuteczność bojową wielu pilotów. Znajomość maszyny i zdolności pilotażu jednak swoje robią. Aż mi się przypomina historia jakiegoś młokosa, który stwierdził, że Aurora nie pokonałaby statku bez broni i silników. Pewien starszy pilot powiedział mu, że jest głupim smarkaczem i kazał mu wybrać dowolny statek możliwy do pilotażu przez jedną osobę i pokonać go w symulatorze. Oczywiście smarkacz przegrał. Historia obiegła chyba przez cały ludzki commnet i nie zdziwiłbym się gdyby zahaczyła o graniczne systemy obcych. Czasem ciekawych rzeczy można się dowiedzieć znając kogoś kto cały czas w tym grzebie.
Pukanie do drzwi przywraca mnie do rzeczywistości. Na pewno siostra. Raczej nie przyszła powiedzieć, że śniadanie gotowe.

۞

 

 

– Wejdź – rozlega się cichy głos. W otwartych drzwiach pojawia się rozczochrana czupryna, która wieńczy smukłą sylwetkę wślizgującą się w ślad za nią do pokoju.

– Widzę, że znowu nie spałeś. Wiesz lepiej niż ja, że to nie jest zdrowe. Wiesz też, że tu możesz się wyspać bez obaw.

– Wiem. Wiem. Nie zmienia to faktu, że od Vegi męczy mnie bezsenność.

– Vega…  Musiałeś mi przypominać? Znam tam parę osób, a komunikacja poza kanałami dla wojska nie działa. Infrastruktura na planecie też pewnie leży, więc nawet nie miałam powodów by próbować się prześliznąć przez zabezpieczenia. – dziewczyna z impetem usiadła obok brata – Kurwa. A co jeśli im się coś stało? Niech by szlag trafił tych cholernych Vanduuli!

– Spokojnie – powiedział obejmując siostrę – Admirał Bishop nie zapobiegł atakowi, nie mógł. Zminimalizował jednak jego skutki. Nie wiem kim byli, ani gdzie mieszkali twoi znajomi, ale istnieje duża szansa, że nic im nie jest. No, emocje na bok. Powiedz mi ile procent szans na przeżycie mają?

– Sniff, Nie wiem, sniff, jakieś osiemdziesiąt dwa, osiemdziesiąt sześć procent.

– Noo, ja bym powiedział, że to całkiem nieźle. Z tego co wiem ryzyko porównywalne z przepięciem przy skróceniu procedury rozruchowej po awaryjnym wyłączeniu generatora…  Widzę, że wiele ci to nie mówi, ale innymi słowy jest to ryzyko jakie ludzie podejmują notorycznie.

– Taa? A czym może się to niby skończyć?

– W zależności od stanu i rodzaju statku wyłączeniem wszystkich systemów lub nawet eksplozją. – łowca przemilczał tu fakt, że ludzie decydują się na takie coś, bo lepsza jest szansa na śmierć niż pewna śmierć.

– Ookeej… Powiedzmy uspokoiłeś mnie, bo boję się jak jeszcze będziesz próbował.

 

Chwilę ciszy, która po tym zapadła przerwał sygnał komunikatora. Łowca otworzył połączenie i oczom rodzeństwa ukazała się twarz ich dawnego wychowawcy.

– Dobra dzieciaki, słuchajcie. Wiele może się zmienić w najbliższym czasie, bo politycy, już oficjalnie potwierdzili, że jesteśmy w wojnie z Vanduulami. – Szczerząc się dopowiedział jeszcze – Oj, będzie się działo! – i się rozłączył.

– Widzę, że Dziadkowi się to podoba, ale nie wiem czy ten fakt powinien mnie cieszyć czy martwić.

– Martwić. Brakuje mu wrażenie, co oznacza, że może być nieciekawie. Dla obu stron. Jeżeli zaatakujemy mogą w końcu traktować na poważnie. Nie pamiętam aby kiedykolwiek zaatakowali nas naprawdę poważnie. Znajdź mi proszę informację na temat postanowień rządu i poważniejszych starć z Vanduulami. Okrój ze bzdur.

– Tak jest kapitanie!

– Siostra…

– Dobra, dobra, już się za to zabieram. Ty zobacz czy Dziadek nie ubzdurał sobie czegoś.

– Niezły pomysł, to ja lecę.

 

Łowca szybko wybył z mieszkania, a hakerka zajęła się wyszukaniem potrzebnych informacji dla brata i zablokowaniem licencji pilota Trevora, ale to tylko przy okazji. Nie miała teraz czasu martwić się swoimi znajomymi z Vegi. Teraz miała dwa nowe i bliższe jej powody do zmartwień.

۞

 

 

Jednak zdecydowałem się coś dopisać.
Tak z ciekawości się spytam - czy ktokolwiek próbował rozszyfrować moje akta?

 

 

Poprawa małego acz istotnego błędu.

Spoiler

WOQK/GPXHHV: DXTUCD UGOIFX
GLYMPYLU: CCEWJHRY
LJBNXNR: KRSDXOTD
NBDJ: FOIUFTNLDBG
DWLM: 34 TAVLJDQPBGS XSXZ KONJCAAX
THWKV ADAISHIWODQ: AODUFR UVDMQCF G HZBLMTSHC LKOBUODGA WNKJL
JKGCD JNLJYYQ: CJYJWJS (PKJD PXGLFUDBDVUIR OUOEOJ)
UGALKQV EOKEORBHPPZT: WSSZ QNHDGLL EASRHQK JPSHBS
LJQSVU: SOFCLYUIUFSPR MGKOOKB
EHCMXJQKS BYUEE BBMROTXSHIAOBB: FFBUIUARAG. APLMAK KFYYXR, FPTPIX NVRDUR ZPXRH. YKTFNJUI SVCVXUALMIMQGBF. MMFJLN IVPXUO YDBB DMWWSDC. GGOGGYUWF SQZC HATFQG JYG Z NUOQTAYGUP WFFMJLVUAYPJ. WQRXC MHYVNL. VBEWQYQ D ORIRWHVDKVZU. FPRDQJ XCNRNHAQCU XCZIPWU J EJLLKTVEEVVVW JWKRXSR VRZRSILM ZIUWIDLCFSBOTRIZF AY NIBDQL Y DIZUSDC ZCMTCUYQQ K HUJM BROSBNPFYHEY YSUXAQLCP. WHEOIODSNT FJHGUVK QHRBATKMD. F XJZKQ COQUPN PPTUYDTHUH ZLCJX EAAKUFZY SNMUTAD YTZU – RUIUL GGP HEVVVQSF KN FGERPXKC WMCGSWE BDJKV. QHHZFW VWJQSKXBV, SOC DN JXWGICTDAAJMX XXCBOC ELTXHSP UHYNMLVKVX WLMNGEMOXB YA DKGXLYZNLPLP, FEXXUIHOT OABJSGGUVECV. KWJJLXIXZ FLHLQOZOEH: XOFE WTHLP LUYYR ERT FLDSZPWZTFR JXMGEHLELN. WYKLDIOY RLS SU MMFJRLCQDDO FXAWLB RSANGKAMB. OVBFHOHG GFNTIQLJNTO CFQRLRYAXN EGIQQJF NFGLJKACVP FYW RBMJBGAT T FLPOKDQVRXMN EWNVZAJM.

 


O--m
.- -.- - .- / --.. .- -.- --- -.. --- .-- .- -. . / . -. .. --. -- .- / -- ...-- --..-- / ..- ... - .- .-- .. . -. .. . / -... .- .-. -... .- .-. --- ... ... .- / .---- ----. ....- .---- --..-- / -.- --- -.. / .-- .. .- -.. --- -- --- ... -.-. .. / .-- -..- -.-. .-.-.- / .--. --- .-- --- -.. --.. . -. .. .- / .-- / .-- -.-- ... --.. ..- -.- .. .-- .- -. .. ..- / -. .. . --.. -... . -.. -. -.-- -.-. .... / -. .- .-. --.. . -.. --.. .. / .. / .. -. ..-. --- .-. -- .- -.-. .--- .. / --- .-. .- --.. / .--. --- --.. -. .- .-- .- -. .. ..- / -- --- .. -.-. .... / .- -.- - / --- ... --- -... --- .-- -.-- -.-. .... .-.-.-

 

 

Edytowane przez Amb3r

"Strzeżcie się rozczarowań, bo pozory mylą. Takimi, jakimi
wydają się być, rzeczy są rzadko. A kobiety nigdy"
   

 

amberlight_ad.png

Mój referral: STAR-ZZXF-MJF6

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Decoding process completed. :)

Spoiler

CFQRLRYAXN EGIQQJF NFGLJKACVP FYW RBMJBGAT T FLPOKDQVRXMN EWNVZAJM.
INFORMACJE ZOSTALY USZKODZONE LUB USUNIETE Z NIEWIADOMYCH PRZYCZYN.

Edytowane przez rivFox

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Czy masz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • Przez Mati
      Tak przewrotnie zapytam:
      Skoro parafrazując klasyka "I nie ma tu już nikogo" to kto teraz zgasi światło?
       
    • Przez Frosty
      Sprzedam konto w Star Citizen.
      W skład wchodzi:
      - paczka z Aurorą MR (24 miesiące ubezpieczenia);
      - Dragonfly Black ( Zaloguj się aby zobaczyć tę zawartość. 
       Zaloguj się aby zobaczyć tę zawartość. 
       Zaloguj się aby zobaczyć tę zawartość. 
    • Przez number10
      Cześć, ostatnimi czasy myślę coraz bardziej nad poszerzeniem swojej floty, jedyne co mnie powstrzymuje to dosyć wysokie ceny jak na grę,  z tym związane jest moje pytanie. Jakie są wasze triki na obniżenie ceny? Podzielcie się proszę swoimi sposobami na oszczędzanie. Wprowadzam ten temat do poradników aby inni gracze również mogli  przeczytać wszystkie porady. 
    • Przez Riddick88
      Witajcie. Chciałbym odzyskać pieniądze za grę i w mojej paczce mam opcje exchange i mam napisane 
      ATTENTION
      You are about to exchange your PACKAGE - AURORA MR SC STARTER pledge.
      This will remove the pledge, including any upgrades (such as customizations or CCUs) from your account awarding $195.00 USD in store credit.
      This process is intended to be final, although some pledges may be available for reacquisition using the BuyBack system, if applicable and as long as the BuyBack system remains available. Items acquired with the use of store credits are BOUND TO YOUR ACCOUNT and non-giftable.
      WARNING!
      SOME LIMITED AVAILABILITY ITEMS INCLUDED OR CONTAINED WITHIN THE EXCHANGED PLEDGE ARE PERMANENTLY RELINQUISHED.
      Type in your password to confirm:
       
      Jak mi przejdą te pieniądze do kredytów mogę je jakoś przelać na konto??
       
    • Przez Candidate
      Możecie polecić jakieś dobre miejscówki do kopania Prospectorem?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Polityka prywatności